Czy drony mogą uczyć dzieci?
Przyszłość, zapewne odległa, pokaże…
A czy mogą kontrolować dzieci w szkole na egzaminie?
Owszem!
Przynajmniej tak uważają Belgowie…
Brzmi to trochę jak historia z Archiwum X, w którą nie chce się wierzyć i naprawdę trudno uwierzyć. Zanim jednak rozstrzygniemy kwestię wiary w tę niedorzeczność, zerknij może najpierw na film poniżej:
Hmmm, wygląda dość autentycznie, film obejrzało już blisko 350 ooo osób i ta liczba szybko rośnie.
Sfilmowany egzamin z dronem miał miejsce w Thomas Moore College w Antwerpii. Belgia jak wspomniałem.
Z założenia, dron ma pilnować bacznie dzieci i młodzież tak, by te nie myślały nawet o ściąganiu, czy rozglądaniu… Na filmie widzimy DJI Phantom’a z podczepioną kamerką GoPro, który to szarżuje sobie dowolnie nad głowami „rzekomo” bardziej skupionych żaków. Dzięki czemu nauczyciel, który wcześniej pełnił tę rolę (no nie latania, tylko obserwatora), może sobie teraz wygodnie siedzieć w kącie i tylko kontrolować delikatnie drona…
Idea jest niby dobra, bo ma podnieść efektywność nauki. Ale jest tu tyle ale, że aż głowa boli…
Po pierwsze, dron nie da rady latać przez cały okres egzaminu, no chyba, że egzamin trwać będzie max kwadrans…
Po drugie, dzieci są mocno rozproszone przez świstającą zabawkę nad ich głowami. Nie czarujmy się, taki dron to bardziej ciekawa zabawka, która nieźle rozprasza uwagę…
Po trzecie, strefa bezpieczeństwa dzieci jest mocno naruszona… Drony tego typu nie powinny latać aż tak blisko ludzkich głów…
Po czwarte, taki dron też hałasuje…
Po piąte, wytwarza wiatr, który także przeszkadza się skupić, a wręcz może zrzucać z biurek lekkie przedmioty, np kartki…
Po szóste, kamerka GoPro, to fajny sprzęt, ale kierunkowy, widać przecież na kilometr, w którą stronę jest ustawiona, w związku z tym z przeciwnej strony można robić co się żywnie podoba, nawet ściągać (nie namawiam 😉 )…
Po siódme, tak ma wyglądać praca nauczyciela? Wykonują w końcu ważną społecznie funkcję i nie ma tu miejsca na głupoty…
Po ósme, bzdura na resorach…
Mi to bardziej wygląda na marketing wirusowy, któremu także ciut uległem 😀 , niż na autentyczne zamiary dyrekcji tej szkoły. Gdyby jednak faktycznie okazało się, że drony, i to tego rodzaju, będą brały udział na prawdziwych egzaminach, to pozostaje tylko współczuć belgijskiej młodzieży. Zakładając jednak, że to jednak marketing, to wg mnie przyniósł on więcej szkody dla szkoły, niż korzyści. Ja, gdybym miał tam posłać swoje dzieci, najpierw wyrwałbym chyba sobie wszystkie włosy z głowy, a potem, jako łysy gość, poszukał innej uczelni dla swych pociech. 🙂
Ciekaw jestem też tej odległej przyszłości i formy nauczania młodego pokolenia… Sądzisz, że jest możliwe, by dzieci uczyły się „kiedyś tam” od robotów? ? ?
Tym akcentem, kończę.
źródło: mirror.co.uk