Każdy miłośnik dronów i robotyki, w tym mam nadzieję m.in. szanowni czytelnicy InfoDrona, zapewne doskonale wiedzą i pamiętają, czym jest „Parada robotów – Droniada”, która organizowana jest w Polsce już od paru lat. Dla przypomnienia – imprezę poprzedzają konwersatoria z różnymi grupami środowiska, w odstępach miesięcznych. Całość organizowana jest w ramach programu strategicznego „5 żywiołów. Wolność, informacja, bezpieczeństwo”. Zaś w tym roku tematy spotkań kształtowały się następująco:
- „DRON W DOM”
- „Prawne i społeczne problemy funkcjonowania systemów bezzałogowych
w przestrzeni publicznej” - „Systemy inteligentne w ochronie gospodarki”
Finalnie, sama Droniada jest ich zwieńczeniem.
Jak się okazuje, na tym jednak nie koniec, ponieważ organizatorzy zadbali także o przejrzyste i namacalne podsumowanie owych, tegorocznych wydarzeń w postaci raportu „Rynek dronów w Polsce 2015. Księga popytu i podaży.”
Tytuł owego raportu jest zapewne znany w branży natomiast jego treść – jak się domyślam – nie koniecznie dla wszystkich. Z prostej przyczyny – raport jest płatny.
Raport dostępny jest w 2 wariantach: wersja elektroniczna lub elektroniczna plus papierowa. Do mnie trafiła wersja elektroniczna i o niej dalej…
Na początek rozwiewając wątpliwości – ów raport otrzymałem od autora bezpłatnie, z prośbą o opinię. Jako redaktor branżowego portalu, który to jednocześnie jest patronem medialnym Droniady, propozycję przyjąłem z przyjemnością, także z małą podejrzliwością i zobowiązałem się do owej publikacji. Zastanawiałem się początkowo, czy zapewnię Wam 100% bezstronność i czy na pewno okazyjna wersja raportu dla „redaktorów” nie zmieni mojego podejścia do tematu. Bo jakby nie było, patronat zobowiązuje, szacunek dla autorów zobowiązuje, a jeśli raport okazałby się dla mnie kiepski, to czy musiałbym w takiej sytuacji koloryzować. Po rozmowie z jednym z autorów, uzyskawszy zgodę także na ewentualną i bezkarną (hehe) krytykę, jeśli publikacja zasłuży, po przemyśleniach… utwierdziłem się, że czas teraz na mnie! Mam nadzieję, że moja opinia pomoże Wam podjąć decyzję – kupić, czy nie kupić…, warto, czy nie warto. Od razu dodam, że argumenty nie będą jednoznaczne. Ale na pewno bardzo pomocne.
Tyle wstępu, czas na konkrety.
Treść.
Nie ukrywam, moje oczekiwania były duże, może nawet bardzo duże. Wiedzę o bezzałogowcach pochłaniam jak nienasycona gąbka, czytam dużo, także piszę, obserwuję poczynania wielu firm z branży, także globalnie. Chciałem dowiedzieć się czegoś nowego, twórczego, innowacyjnego. Czegoś, o czym nie słyszałem, zobaczyć coś, czego nie widziałem… Chciałem zobaczyć także podsumowanie wiedzy o rynku dronów w Polsce w formie zagregowanej, usystematyzowanej, przejrzystej i zwyczajnie dobrej.
I bez wątpienia, każdy, kto jest zainteresowany takim raportem, podobne cele może dla owej publikacji wyznaczyć. Bo tylko za najwyższą jakość warto płacić… Przynajmniej w mojej opinii.
Kolejną przeze mnie oczekiwaną rzeczą, byłaby dogłębna analiza nie tylko rynku cywilnego, ale przede wszystkim wojskowego. Dane o sprzęcie, wydarzeniach i firmach działających w sektorze cywilnym dość łatwo jest pozyskać, deficyt wiedzy czuje się za to ewidentnie w sektorze militarnym, jako, że dane są zwyczajnie trudno dostępne, dozowane tylko w określony sposób dla wąskiej grupy lub całkowicie tajne. Po raporcie nie oczekiwałem totalnej rewolucji w tym zakresie, ale na pewno dokładniejszego przybliżenia owej problematyki.
Z drugiej strony pamiętać warto, kim są autorzy, co doprowadziło do powstania owego raportu i w jaki sposób. Próbkę raportu można także już od jakiegoś czasu zobaczyć w sieci całkowicie za darmo – chociażby na stronie 5zywiolow.pl, czy na FB – sukcesywnie ich przybywa! Dla mnie osobiście – podniosło to tylko poprzeczkę, bo udostępnione materiały były i merytorycznie, jak i technicznie dobre. Mowa tu np. o wizualizacji „MON na zakupach”, czy „Polska dronowa od gór do morza”. Nie zabrakło też w Internecie głosów sceptycznych na ich temat, jednakże ja uznałem je mimo pewnych braków, za bardzo obiecujące.
I szczerze – odrobinę się rozczarowałem pod tym względem. Raport oprócz dość licznych zdjęć, które w dużej mierze już widziałem (i części sam używałem w artykułach) oraz klasycznych wykresów analitycznych – nie zawiera więcej tego typu kreatywnych wizualizacji. Szkoda.
Pozostało mi zatem postawić szalę na treść, dane, analitykę, wspomniane wykresy i zdjęcia. Odnaleźć sedno badania naukowego. W końcu nie szata ma go przecież zdobić.
Raport się obroni? Jakość dorówna cenie? A może ją przebije?
Uwagi ogólne
Raport składa się z 5 głównych działów: Rynek, Prawo, Technologie, Zastosowania oraz Firmy. Natomiast każdy dział, to co najmniej kilka artykułów luźno powiązanych lub powiązanych zaledwie tytułem działu. Szczerze powiedziawszy – spodziewałem się większej implikacji w treści. Tymczasem wiele artykułów jest zupełnie oderwanych od swych sąsiadów. Generalnie jest to wynikiem zapewne przyjętej formy, zapewne było celowe i zapewne najbardziej wynika z wielości autorów (kilkunastu).
Wszakże strona tytułowa wskazuje dwuosobowy skład redakcji, jednak wiele artykułów z owego raportu napisane jest przez „gości” redakcji. Nie są to oczywiście przypadkowe osoby – większość nazwisk dobrze znana w środowisku.
Ma to bez wątpienia i swoje spore zalety. O doświadczeniach piszą doświadczeni, o prawie piszą prawnicy, o teorii piszą teoretycy. Na pewno zwiększa to wiarygodność zamieszczonych treści, wywodów, wniosków, czy „przewidywań” – bo i takie kąski znajdziecie w raporcie.
Wielość autorów mimo oczywistych zalet, prowadzi jednak do wspomnianej wyżej niespójności, różnych form wyrażania, tonacji, stylu. Poziom jednak w żadnym artykule nie spada poniżej normy, wręcz przeciwnie, kilka osób pisze z wyraźnym polotem.
Znając już przekrój raportu, największe nadzieje wiązałem z technologią i zastosowaniami, najmniej zainteresowany byłem prawem (zawodowy przesyt).
I znowu zdziwienie, bo dział Prawo wyjątkowo zainteresował, w pozostałych, łącznie z wytypowanymi mymi faworytami – różnie, raz lepiej, raz gorzej, momentami niestety nudnie. Aczkolwiek każdy ma swoje ulubione tematy i nie na wszystkim można się znać – stąd różnorodność.
Odrobina szczegółów…
Wstępne rozważania – to jak już wspomniałem – RYNEK.
Generalnie autorzy skupiają się na polskich firmach, jednak nie da się nie zauważyć w wielu różnych kontekstach słowa DJI powtarzanego jak mantra. Wręcz przez początek raportu trochę było nadużywane. Tak językowo oczywiście. Jednak jeśli wczytamy się w przesłanie – to sami dochodzimy do wniosku, że faktycznie – nasz polski rynek niestety zdominowany jest przez chińskie drony, które królują w usługach, typu filmowanie, zdjęcia. Nie kwestionuję oczywiście ich jakości, ani stosunku cena/jakość, bo trudno o lepszy, ale niestety po przeczytaniu początku, przychodzi mało fajna refleksja, że i w tym temacie, ciągle mamy niewiele do powiedzenia.
Owszem, firmy są, owszem, są i produkujące, usługowe, owszem i super sprzęt jest. O kilku typowo polskich, świetnych modelach sam także pisałem. Ale są to podmioty małe. Z punktu widzenia rynku cywilnego, popytu, podaży – nie ma u nas firmy, która mogła by na dzień dzisiejszy rywalizować z chińskim DJI, czy francuskim Parrotem, czy nawet amerykańskim 3D Robotics. Po prostu nie ma – i to jest niestety przygnębiające.
Rynek firm dronowych w Polsce jest rozproszony i rozdrobniony. Dominują na nim małe podmioty, prowadzone głównie na zasadzie działalności gospodarczej. Najpopularniejszą formą ich aktywności biznesowej są usługi, polegające w dużej mierze na wykonywaniu zdjęć i filmów z powietrza.
– Andrzej Gontarz
Na uwagę w części „rynkowej” zasługują też wyniki badania Fundacji Instytutu Mikromakro. Wszakże jest to analiza danych typowo ankietowych, jednak wnioski zeń płynące są całkiem ciekawe, autorzy dobrze dobrali grupy danych, tematy, zakresy i wykresy. Generalnie wnioski same płyną od samej obserwacji. Z łatwością można odpowiedzieć sobie na pytania typu: jakie firmy dominują na rynku, co robią, w jaki sposób pozyskują kapitał, jak zatrudniają, jaką formę prawną najczęściej przyjmują, co oferują, w jakiej postaci, itp, itd… Oczywiście nie przeankietowano 100% istniejących podmiotów – raczej to mało możliwe, aczkolwiek próbka danych jest w tym wypadku naprawę solidna (~40% jak zapewniają autorzy). W raporcie znajdziecie także mnóstwo twardych wartości i danych statystycznych, niejednokrotnie zobrazowanych wykresem – sam znak % występuje w całym tekście blisko 200 razy!
I tak od widoku makro, runku na świecie, przez rynek polski, przechodzimy do danych mikro. Zaczynając od podmiotów mających największy wpływ, aż po te najmniejsze.
Na pierwszy ogień WB Electronics oraz PGZ – Polska Grupa Zbrojeniowa. Oczywiście nie sposób przejść obok nich obojętnie w temacie bezzałogowców dla armii.
Artykuły nie są długie, opisują przekrojowo najistotniejsze fakty ich dotyczące – tu liczyłem na ciut więcej – może jakiś wywiad autorski, jakiś sekrecik tylko dla czytelników raportu, etc. Tymczasem dane są typowo odtwórcze, słów parę o ich finansach, planach, konkurowaniu w przetargach MON, znalazła się i słynna wypowiedź Piotr Wojciechowskiego (prezes Grupy WB) o „POLSKIM PRZEMYŚLE”. W sumie dobrze przygotowane, napisane, dość aktualne i czyta się OK – jednak brak niespodzianek.
PS Panie Sławku – liczyłem, że więcej przeczytam o ITWL i ogólnie o PGZ. Dalej wiem za mało. 🙂
Kolejne opisane przykłady dotyczą typowych mikro podmiotów sektora głównie cywilnego, zatem i ich historie są mniej znane, co nie znaczy oczywiście, że gorsze lub mniej ważne. Parę znam dobrze (partnerzy InfoDron), ale miło było coś na ich temat znowu przeczytać.
Studium przypadku to zawsze dobry sposób na zobrazowanie pewnych teorii. Tu – bez zastrzeżeń. Tytuł „Uskrzydleni” bardzo trafny i będzie na pewno bardzo pomocny dla wielu zbłąkanych firm, które potrzebują pilnie wzorca.
Dalsze opracowania, aż do działu „Prawo” tyczą się sektora wojskowego. Generalnie to rozważania nt. zakupów MON: co oferuje rynek, w szczególności polski i co chce pozyskać rząd. Wszystko ładnie opracowane, odwzorowane, tyle tylko, że po zmianie rządu może być dość nieaktualne. Jak bardzo – się dopiero okaże. Kolejny podrozdział tyczy się wzajemnego wpływu rynku cywilnego i wojskowego na siebie. Część już znacznie bardziej autorska, dość kreatywna i skłaniająca do refleksji.
I nastało PRAWO. Generalnie sam ciut tematu unikam, dopóki mnie sytuacja nie zmusza i generalnie szukam źródłowych przepisów, jeśli zaś korzystam z interpretacji, to sądowych, ewentualnie innych organów „górnej” administracji. Czytanie i pisanie wywodów na temat stosowania prawa przez pozostałych – uważam, a raczej uważałem, za bezcelowe.
W poradniku dla użytkowników dronów „Jak latać zgodnie z przepisami”, autorstwa Tomasza Prosta, wiele w mym podejściu się zmienia. Pan Tomasz z totalnie nudnego tematu stworzył naprawdę coś interesującego – jest i treść, jest i forma. Porady są „życiowe”, czytaj nie oderwane od rzeczywistości, są jasno opisane, wypunktowane i rzeczowe. To bez wątpienia król wszystkich artykułów z raportu. Dla operatorów dronów – „Święta Księga”. Moja drobiazgowa natura nie miała się totalnie do czego przyczepić – autorowi gratuluję.
Kolejne opracowanie prawne – Czekając na nowe regulacje autorstwa Macieja Zych wskazuje jasno, że końmi pociągowymi całego, tegorocznego raportu są prawnicy! Oczywiście to metafora, podkreślająca bardzo dużą rolę tych dwóch artów w całości. Pan Maciej nie ogranicza się tylko do wykładni krajowej, ale także przedstawia „prawne nastroje” w zakresie bezzałogowców w Unii Europejskiej.
Inicjatywy unijne dążą do stworzenia systemu jednolitych, ogólnoeuropejskich norm dotyczących użytkowania dronów. Docelowo mają one dać dronom dostęp do niewydzielonej, powszechnie dostępnej przestrzeni powietrznej, podobny do tego, z jakiego korzystają maszyny załogowe.
– Maciej Zych
Pełni euforii (powiedzmy) po przeczytaniu opracowań ww. panów, przyszedł czas na kolejny temat, w strukturze raportu nowy – mianowicie „Nie można pominąć żadnego poziomu badań”. Autor generalnie wskazuje dużą potrzebę badań, przedstawia ich poziomy, efekty, a także określa, do czego prowadzi sytuacja, gdy takowych badań się zaniecha. Część trochę techniczna, trochę filozoficzna i trochę czysto teoretyczna, o czym świadczy chociażby poniższy cytat:
Polscy konstruktorzy popełniają grzech pychy, pomijając w swych założeniach sygnały generowane przez rynek użytkowników końcowych.
– Karol Juszczyk
Powyższa wypowiedź w zasadzie w całym raporcie nie jest odosobniona. O dziwo niektórzy autorzy kierując swój utwór m.in. do konstruktorów wytykają im pychę, producentom filmów weselnych wróżą „koniec świata”, opisując przy tym ich pracę w dość krytyczny sposób (tu cytat: dla tych, co żyją z wesel i fotek dla sąsiada), czy wróżąc operatorom pełną autonomię dronów, która de facto pozbawi ich pracy. Może złośliwości tu totalnej nie ma, zaledwie sceptyzm, ale kilka sformułowań wg mnie nie powinno tu paść, a przynamniej nie w takiej formie – ot taka mała niezręczność wobec potencjalnego czytelnika.
Wracając ponownie na planetę Ziemia…
Kolejna część raportu to „Ciekawe rozwiązania” pisane przez Pana Ernesta Rudzińskiego – głównego konstruktora 24 Godziny. W artykule widać wyraźnie techniczną duszę autora, który po krótce przytacza wybrane rozwiązania. Taka przekrojówka dobrze napisana, aczkolwiek rewolucji nie wnosi.
Nieco bardziej kreatywny był Karol Juszczyk w tekście „O czym Wam nie powie sprzedawca drona”. Artykuł z cyklu ciekawe i praktyczne. Tu cytat:
Platformy do realizacji profesjonalnych zdjęć z powietrza wymagają dość dużego udźwigu. Muszą mieć możliwość podwieszenia nie tylko profesjonalnego sprzętu fotograficznego lub kamery, ale także odpowiedniego systemu stabilizacji obrazu.
-Karol Juszczyk
Niby wszyscy to wiedzą, wręcz logika na to wskazuje, ale dobrze czasem, jak ktoś tak napisze i wystuka palcem najważniejsze.
Dalej, ponownie Pan Sławek, tym razem o konieczności stosowania symulatorów lotu.
Operatorzy bezzałogowych statków powietrznych (BSP) przed każdą misją – bez względu na to czy ma charakter cywilny, czy wojskowy –powinni sprawdzić jej założenia w środowisku symulacyjnym i w ten sposób przećwiczyć sterowanie maszyną.
– Sławomir Kosieliński
Cytat oddaje w zasadzie całe przesłanie. Tekst przyjemny.
Kolejny artykuł należy do dwójki autorów (Marek Gaweł oraz Jacek Jóźwiak). Artykuł jest świetnym przykładem na to, że czasami można coś wiedzieć i nie wiedzieć, w sensie nie powiązać faktów. Tak też było i u mnie. Chmury obliczeniowe nie są mi obce, temat dronów także, a jakoś mi nie przyszło do głowy, by jedno z drugim powiązać. W skrócie, w tym miejscu dowiemy się, jak można usprawnić analizę pozyskanych danych z bezzałogowca, jak ją zautomatyzować i najważniejsze – skrócić proces do minimum. Póki co, bardziej to pieśń przyszłości…
Największym ograniczeniem są koszty rozwoju technologii tak, aby system był szybki, zautomatyzowany, niezawodny i łatwy w obsłudze. Tutaj nakłady szacowane są w milionach złotych, nawet z wykorzystaniem istniejących technologii. Jest to cena, której sektor komercyjny samodzielnie nie zechce ponieść.
– Marek Gaweł, Jacek Jóźwiak
W kolejnym artykule Pana Kosielińskiego „Tu zaszła zmiana”, podzielonego na trzy części: techniczną, organizacyjną i prawną, dowiemy się całkiem sporo o metodzie analizy danych poprzez wykrywanie zmian (ang. change detection). Generalnie, mimo, iż artykuł jest w dużej mierze typowo techniczny (bogaty w rzeczowe dane), to płynie zeń jasne przesłanie: idea wykrywania zmian, podobnie jak pełna autonomia, to nieuchronna przyszłość. Autor opisuje obecne możliwości, ale także wskazuje, w zasadzie analogicznie do pozostałych artykułów, problemy z niej wynikające.
By móc wykrywać zmiany w stanie monitorowanej infrastruktury czy też użytków rolnych, stosuje się system wielospektralnej rejestracji obrazów wykorzystujący zakres widzialny i bliską podczerwień. Zakres ultrafioletowy, stosowany przy wykrywaniu związków organicznych wymaga stosowania kosztownych reflektorów ultrafioletu. Równoczesne rejestrowanie tego samego obiektu przez różne filtry powoduje, że zauważalne różnice takich obrazów nie są spowodowane zmianami atmosferycznymi ani warunkami, w jakich znajduje się obiekt.
-Sławomir Kosieliński
Powyższe, to tylko fragment, nie obrazuje całości, aczkolwiek dobrze pokazuje, jak zręcznie autor posługuje się słowem pisanym. Temat do łatwych nie należy, ale jest napisany w bardzo przystępny sposób.
W dalszych rozważaniach znajdziemy między innymi rozważania nt. systemów anty-BSP/anty-UAV – chroniące przed zagrożeniami ze strony dronów, rozważania nt. przyszłości zawodu pilota i fotogrametry w opracowaniu Marka Macnera (bliżej – czy potencjalnie zbliżająca się pełna autonomia bezzałogowców zagraża określonym zawodom – wieje pesymizmem, aczkolwiek lektura w raporcie obowiązkowa), kolejno Mateusz Halaba porusza problem „jakości usług” głównie w sektorze filmowania. Artykuł rzeczowy, aczkolwiek tu także autor zapomina, do kogo zwraca się w raporcie. Użycie słowa „mistrzowie”, „nawyku wliczać”, w odniesieniu do czytelnika, to jakieś nieporozumienie…
… To wyklucza stworzenie dobrej jakości wideo. Dodatkowo, kilkudniowi mistrzowie kamery nie mają nawyku wliczać kosztów eksploatacji sprzętu w cenę usługi.
-Mateusz Halaba
Na szczęście, takie kwiatki są odosobnione, wręcz można powiedzieć mało zauważalne i na szczęście króluje treść.
Artykułów jest oczywiście więcej, przytoczyłem tylko część, nie sposób mi opisać i zobrazować wszystkiego.
…
Autorzy wg zaangażowania [ilości artykułów]:
- [1] Andrzej Gontarz (Wiceprezes Fundacji Instytut Mikromakro) – czytaj więcej,
- [8] Sławomir Kosieliński (Prezes Fundacji Instytut Mikromakro) – czytaj więcej,
- [2] Piotr Rutkowski (Wiceprezes Fundacji Instytut Mikromakro) – czytaj więcej,
- [1] Tomasz Prost (Radca prawny, associate w Zespole Lotnictwo, Obronność i Bezpieczeństwo Bird & Bird Maciej Gawroński sp.k.) – czytaj więcej,
- [1] Maciej Zych (Aplikant adwokacki – praktyka prawa lotniczego kancelarii Wardyński i Wspólnicy),
- [2] Karol Juszczyk (Ekspert Fundacji Instytut Mikromakro),
- [1] Ernest Rudziński (Główny konstruktor 24 Godziny),
- [1] Marek Gaweł (Unmanned Aerial Vehicles Polska Sp. z o.o.),
- [1] Jacek Jóźwiak (Fotoraporty Sp. z o.o),
- [1] Czesław Romek (Ekspert ds. BSP, koordynator Parady Robotów w Krakowie),
- [1] Marek Macner (Bielsko-Biała, pilot i realizator zdjęć na potrzeby geodezji),
- [2] Mateusz Halaba (Prezes spółki producenckiej Green Eyes Angel),
- [1] Joanna Stojer-Polańska (Kryminalistyk),
- [1] Marek Lisowicz (Biegły sądowy) – czytaj więcej,
- [1] Maciej Szydłowski (Operator UAV, specjalista ds. bezpieczeństwa IT).
Artykułów łącznie jest ponad 20, część pisana wspólnie, część bliżej nie określona.
Autorzy wyróżnieni:
- Andrzej Gontarz (za świetnie przeprowadzoną analitykę),
- Sławomir Kosieliński (w sumie za całość, najlepiej z ósemki oceniam jednak „Tu zaszła zmiana” – gratulacje!),
- Tomasz Prost (autor najlepszego, prawnego poradnika w Polsce dla operatorów dronów).
Wnioski
Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, iż nie jestem dedykowanym odbiorcą raportu. A wiedza w nim zawarta bardziej porządkuje tylko moją, dotychczasową, aniżeli wnosi weń rewolucyjne zmiany. Porządkowanie jednak, to wbrew pozorom także istotna kwestia, bo umożliwia lepsze kojarzenie faktów, lepsze wykorzystanie informacji i szybsze działanie. Czas, to w końcu pieniądz… i o to tu chodzi.
Stąd uważam, że raportem powinny być zainteresowane przede wszystkim osoby średnio zorientowane w rynku, które dopiero zamierzają się z nim zmierzyć, niezależnie, czy od strony popytu, czy podaży, osoby, które nie mają czasu, ani chęci na zdobywanie analogicznej, rozdrobnionej wiedzy po setkach portali internetowych, czy na branżowych spotkania, poprzez kontakty, literaturę, prasę, szkolenia, itp. To wszystko wymaga czasu, konsekwencji i zapału, przeczytanie zaś raportu – to jeden wieczór, góra dwa.
Oczywiście raportu nie da się zamienić na lata doświadczeń, bo własne doświadczenia zawsze będą bezkonkurencyjne, niemniej jest on w tym wypadku ciekawą alternatywą.
Raportem na pewno mogą być zainteresowane osoby/firmy, które chcą kupić bezzałogowca z wyższej półki na własne cele, osoby, które żywo zainteresowane są świadczeniem usług dronami na najwyższym poziomie, czy osoby chcące z takich usług korzystać. Zainteresowani mogą być także inwestorzy, administracja publiczna, może nawet przedstawiciele policji, straży granicznej, pożarnej, celnej, a nawet i wojska – jednak wojska w najmniejszym stopniu. Profesjonalistom z branży także na pewno przypasuje i nawet jeśli raport takowych osób bardziej nie wyedukuje, to na pewno ładnie pewne fakty im podsumuje. W zasadzie można nawet powiedzieć, że dla prawdziwych wyjadaczy – to pozycja obowiązkowa w kolekcji.
Trzeba jednocześnie pamiętać, iż choć raport jest 100 stronicowy, to wcale nie oznacza, że kupujemy 100 stron tekstu do czytania – osobiście sądziłem, że będzie więcej. Część stron jest dość uboga w tekst z uwagi na zdjęcia, wykresy, nagłówki, wyróżnione cytaty, wliczono w to stronę tytułową, spis treści, czy tabelaryczny katalog firm na końcu. Wszystko się oczywiście ładnie komponuje i uzupełnia, ale te dodatki jednak znacznie nadmuchują raport.
Zauważyć także warto, że, samodzielna analiza rynku w Polsce nie jest łatwa, portali o dronach jest zaledwie parę na krzyż, podobnie stron firm związanych z branżą (większość rzadko aktualizowana) i jeśli chce się zebrać jakieś grubsze informacje, to niestety trzeba uzbroić się w cierpliwość, ankietować, pytać, szukać, rozmawiać….Temat także znam od podszewki. Sami zaś autorzy raportu, także ankietowali, także pytali, spotykali się… stąd przecież te konwersatoria, droniada, 5 żywiołów.
Niemniej, patrząc na spis treści i całość, w raporcie wszystko jest jak na tacy, temat, założenia, wnioski, niejednokrotnie także i analityka wizualna, czy przewidywania. Może nie zawsze idealne, może nie z każdym twierdzeniem można się zgodzić, jednak nie zmienia to faktu, iż raport jest dobrze przygotowany, rzeczowy i obrazuje, co ma obrazować w zadanej skali. Jest w końcu wypadkową tegorocznych spotkań, ustaleń, kontaktów, całej Droniady, czyli jednego z najważniejszych wydarzeń branży w ciągu roku. Więc w sumie nie może zawierać czegoś zgoła innego.
Cena raportu owszem jest spora, jeśli porównamy ją z ceną przeciętnej książki. A w rzeczy samej takich porównań robić tu nie należy. Raport, to nie książka, ani gazetka, mimo, że forma technicznie ciut nawiązuje. Raport, to przede wszystkim opracowanie naukowe nt rynku, dane, które zebrano, przetworzono, zanalizowano i wyciągnięto z nich wnioski. To praca, którą wykonano dla określonej grupy odbiorców.
Co więcej, dotyczy nie tylko przeszłości i teraźniejszości, ale i w pewien sposób przyszłości – autorzy prognozują zachowanie rynku, niejednokrotnie próbują wskazać mu lepszą drogę, chociażby przez określanie metod i wskazanie konieczności dialogu między popytem i podażą. Sławomir Kosieliński wręcz stwierdził (jako, że panuje obecnie straszny chaos w tej materii), iż rynek najpierw trzeba zniszczyć, a dopiero potem zbudować nowy. Nie powiem – ambitne! Ale czy wykonalne? Czy uda się złamać obecne trendy?
źródło: Raport Rynek Dronów w Polsce 2015 – 5zywiolow.pl + opracowanie własne.