fot Amazon
Po tym, jak w Stanach Zjednoczonych Amazon brzydko powiedziawszy dostał kosza od FAA (Federal Aviation Administration, czyli Federalna Administracja Lotnictwa, zasięg tylko USA) w sprawie użycia dronów do transportowania przesyłek kurierskich, Amazon zwrócił się kolejno w stronę Indii, gdzie prawo w tym zakresie jest bardziej liberalne (a w zasadzie nie ma żadnych przeszkód) i firma postanowiła właśnie tam testować swoje pomysły i zabawki… Potem sprawa ciut ucichła…
Ostatnio jednak, świat obiegła lotem błyskawicy wiadomość, iż Amazon znowu drąży temat, tym razem jednak ani nie w USA, ani nie w Indiach. Gdzie więc zatem?
A w Wielkiej Brytanii, konkretniej Cambridge!
Zaskoczony? Bo ja trochę 🙂
Brytyjczycy z Davidem Cameronem na czele, ubóstwiają wprost wszelkiej maści regulacje prawne, a tu patrzcie, niespodzianka.
Pod samym ich nosem, Amazon buduje projekt, który budzi kontrowersje na całym świecie. Konkretniej zaczęli od naboru specjalistycznej kadry, która w domyśle tworzyć będzie pierwsze (teoretycznie) centrum powietrznych dostaw. Jako, że szukają głównie inżynierów i specjalistów z doświadczeniem w obsłudze dronów, a najlepiej osób, które mogą to potwierdzić także stosownymi zezwoleniami, nie trudno się domyślić, do czego zmierza firma. Choć oficjalnie, Amazon ani nie potwierdza, ani nie zaprzecza. Nie udało się w USA, toteż w GB działają dość powściągliwie. Co ciekawe, firma już pozyskała wcześniej wybitnych specjalistów „będących w temacie” z US Navy i NASA! (co potwierdzają także obserwatorzy z linkedin.com) . Udało się im zwerbować m.in. Neila Woodward, czy Marka Sibon!
Dla przypomnienia, chodzi o nie za duże drony, octocoptery (a taka dronowa ośmiornica, osiem ramion, osiem silników, osiem wirników), które to potrafią do kilku kilometrów przetransportować przesyłkę o masie do ok 2,3-2,5 kg. Niby niewiele, ale okazuje się, że stanowcza większość przesyłek, jaką obsługuje Amazon, mieści się właśnie w tym zakresie wagowym. Czyżby zbieg okoliczności? Raczej nie, bardziej chyba tylko pomysł. Pytanie teraz, na ile realny.
Po pierwsze, drony muszą na siebie zarobić, więc ich eksploatacja nie może być droższa, niż koszt klasycznej metody dostawczej, jako, że kurierzy raczej dużo nie zarabiają, taki system dronów z obsługą w centrali lotów, musiałby być naprawdę tani. Poza tym musiałby być mega bezpieczny, bo przesyłanie towaru na kilka kilometrów wchodzi w grę generalnie tylko w obszarach wysoce zurbanizowanych. Czyli drony dosłownie latałyby nad głowami tysięcy ludzi na okrągło.
Chyba nie trudno się zatem domyślić, że takie cuda techniki nie każdemu się spodobają. Patrz przykład Amerykanów. Poza tym każda awaria takiej maszyny, to także kompromitacja firmy w oczach świata!
Poza tym, już widzę, jak wraz z dronami kurierami pojawi się nowy zawód/hobby. Mam tu na myśli łowców dronów. Bo przecież drony te latające w promieniu paru kilometrów od bazy, nie będą poza jej obszarem chronione w żaden sposób, a jako, że będą transportować różne rzeczy, czasem zapewne dość cenne, na pewno też nie zabraknie amatorów, którzy spróbują przechwycić takie drony tylko po to, by je okraść.
Żeby owa wizja nie była zbyt pesymistyczna, wyobraź sobie teraz współczesnego Robin Hooda, który okrada taką maszynę, tylko po to, by rozdać łupy biednym. 🙂
Przypomnę także na koniec, że nie tylko Amazona fascynuje taki sposób dostarczania przesyłek, w tym temacie próbuje m.in. Google, a także DHL.
Wygląda chyba też na to, że czy chcemy, czy nie chcemy, drony z przesyłkami z czasem będą latać…
Osobiście ciekaw jestem kontynuacji tej historii.
źródło: bizjournals.com